środa, 19 września 2012

Początek roku przedszkolnego.

Co prawda jest już połowa września, ale dopiero teraz mogę napisać jak u Nas rozpoczął się nowy rok przedszkolny, ponieważ było jak w kalejdoskopie.
Od początku - poniedziałek 3.09 idziemy z entuzjazmem do przedszkola, dzieci pełne energii gnają przez całą drogę, jest ok, Maja szczęśliwa bo stęskniona za Paniami i dziećmi, Miłosz z zaciekawieniem.
Maja jest w najstarszej grupie IV - krasnoludków - ogólnie problemów z przedszkolem brak.
Miłosz grupa I - słoneczka.
Po odebraniu Miłosza z przedszkola jest dobrze, lecz na drugi i trzeci dzień napotykamy na opór, płacz - choć trwa nie dłużej niż 3 minuty, i histeria mamoooooooooooo...nie....On chce tam gdzie siostra...
Czwarty dzień - gile po pachy:-( mogłam się tego spodziewać, ale tak szybko, że już???!!!
Robimy pazue i po 6 dniach znowu wracamy do przedszkola, znowu tragedia życiowa mojego małego chłopca, bo mama zostawia na pastwę losu:-(
A więc zmiana taktyki, do końca tygodnia Miłosz i Maja wędrują do przedszkola z tatą, mama żegna się z dziećmi w domu i czeka na powrót ojca ze zniecierpliwieniem, pierwszy dzień płacz lecz już bez histerii, na drugi dzień już bez płaczu, jest dobrze, może też po części dlatego, że reszta dzieci też nie płacze, bo wcześniej istny horror, jedno nakręcało drugie, masakra...
Później weekend, no i poniedziałku tego tygodnia jesteśmy zdani sami na siebie, bo tata do piątku jest poza Wrocławiem.
I...milutkie zaskoczenie, idziemy w poniedziałek, wtorek i dziś środa i jest BARDZO DOBRZE, hmm...normalnie, wstajemy, myjemy się, ubieramy, wychodzimy, żegnamy się w szatni i już:-)))
Z przedszkola wracamy zadowoleni, wszyscy!!!